Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żno; stracilśmy tę ważną fortecę. A teraz, jeżeli, że księżną przyjmą w Boredaux, jako obiecano, cała wojna skupi się w Guyennie.
— Lecz, książę — spytała Klara — z mowy twej rozumiem, iż Saumur poddało się bez wystrzału; skądże więc panowie ci, tak ranami okryci?
Książę nie mógł ukryć gniewu, pomimo całej nad sobą władzy i odpowiedział:
— Ponieważ spotkaliśmy wojska królewskie.
— I biliście się?... — żywo zapytała wicehrabina.
— Rozumie się.
— Boże!... — szepnęła wicehrabina — a więc już krew francuska przez francuzów przelaną została. I to ty, książę, taki przykład dałeś?
— Tak, ja, pani.
— Ty, taki zazwyczaj spokojny, zimny! Lecz, książę, nie jesteś aby raniony?
— Nie. Tym razem byłem szczęśliwszy, niż w Paryżu. Sądziłem nawet wtedy, że wojna domowa dosyć mnie już wynagrodziła, bym miał z nią w nowe wchodzić porachunki. Lecz omyliłem się. Człowiek bowiem zawsze buduje plany, poradziwszy się pierwej namiętności, jedynego i istotnego architekta życia; namiętność przekształca jego budynki, czasem je niszczy zupełnie.
Wicehrabina uśmiechnęła się, przypomniawszy, że książę de la Rochefoucault mówił, iż dla pięknych oczu pani de Longueville bił się z ludźmi; dla tych oczu nawet bogom, gotów był wypowiedzieć wojnę.
Uśmiech ten nie uszedł baczności księcia, nie dając więc Klarze czasu do wypłoszenia myśli, będącej powodem tego uśmiechu, pospieszył powiedzieć:
— Lecz ty, pani, pozwól sobie złożyć powinszowanie, gdyż prawdziwie jesteś wzorem odwagi.
— Dlaczego?
— Podróżując sama, z jednym tylko masztalerzem, jak Klorynda lub Bradamanta! Ale, ale, dowiedziałem się o pani postępku w Chantilly. Zapewniano mnie, żeś cudownie oszukała oficera królewskiego stronnictwa?... Zwycięstwo nietrudne, nieprawdaż?... — dodał książę z tym uśmiechem i spojrzeniem, które u niego tyle miały wyrazu.
— Co to ma znaczyć?... — spytała Klara zdziwiona.