Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Twarz ojca Courtin’na przybrała wyraz, jeszcze żałośniejszy, niż miała przed chwilą; wszelako rozjaśniła się, gdy młodzieniec, odchodząc, rzucił mu szeptem te dwa wyrazy:
— Do jutra!
To też, pomimo groźby, jaką usłyszał, wesoło powrócił do pługa, gdy matka z synem dążyli do zamku; i przez resztę wieczoru popędzał konie, śpiewając im Paryżankę, hymn patryotyczny, bardzo popularny w owej epoce.
Gdy ojciec Courtin śpiewa hymn powyżej wspomniany, ku wielkiemu zadowoleniu swego zaprzęgu, powiedzmy kilka słów o rodzinie Michel.
Widzieliście syna, kochani czytelnicy; widzieliście matkę.
Matka była wdową po jednym z tych dostawców, którzy, kosztem skarbu państwowego, umieli zrobić szybko znaczny majątek, towarzysząc armiom cesarskim.
Ten dostawca nazywał się Michel; pochodził z departamentu Mayenne, był synem prostego chłopa a bratankiem bakałarza wiejskiego, który, dodając trochę wiadomości arytmetycznych do lekcyi czytania i pisania, jakich mu udzielał, zadecydował o przyszłości bratanka.
Wzięty w pierwszej brance w r. 1791-ym, Michel dostał się do 22-giej pół-brygady, co w nim bynajmniej nie wzbudziło zapału; ten człowiek, który następnie miał zostać takim wybitnym rachmistrzem, rozważył szanse śmierci lub zostania generałem; ponieważ zaś wynik tego obliczenia nie zadowolił go bynajmniej, przeto z wielką zręcznością zaczął uwydatniać swój piękny charakter pisma, chcąc się dostać do biur kwatery głównej; jakoż otrzymał tę łaskę i był z tego taki zadowolony, jak inny, otrzymując awans.