Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/628

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A więc nie zaniechajmy środków ostrożności.
I Jan Oullier zaczął zaglądać do ładownic zabitych żołnierzy, powyjmował wszystkie naboje, jakie zawierały, nabił strzelbę z całą zimną krwią, jak gdyby udawał się na polowanie i, zbliżając się do Berty i do Michała, którego młoda dziewczyna zdołała nareszcie ocucić, zapytał:
— Czy pan może iść?
— Zdaje mi się, że będę mógł — odparł Michał.
Rana jego była powierzchowna, kula przeszła mu przez mięśnie, nie naruszywszy kości. Berta obejrzała ranę i podwiązała rękę białym jedwabnym szalikiem, który zdjęła z szyi.
— Jeśli pan nie zdoła chodzić — rzekł Jan Ouliier — to będę pana niósł.
Wobec tego uowego dowodu zwrotu, jaki się dokonał w uczuciach starego Wandejczyka dla Michała, Berta podniosła zdumione spojrzenie na Jana Oullier’a i chciała mu zadać pytanie, gdy w tejże chwili wiatr przyniósł na skrzydłach swoich odgłos muzyki piechoty od strony Clisson.
— Aubin miał słuszność! — zawołał Jan Oullier i przez chwilę nasłuchiwał. — W drogę! nie mamy chwili czasu do stracenia.
I wsunął rękę pod zdrowe ramię Michała. Krótka-Radość siedział już na ramionach Trigaud’a.
— Dokąd idziemy? — spytał.
— Myślałem zrazu o folwarku Saint-Hilaire, ale nie wiem, czy będzie dość bezpieczny — odparł Jan Oullier, który, skoro tylko ruszyli z miejsca, uczuł, że Mi-