Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kiemi brózdami; konie potykały się co chwila i byłyby upadały co krok, gdyby nie podtrzymwała ich silna ręka. Niepodobna zatem było dotrzeć przed, psami do lasu Grand’ Lande, gdzie uciekła, chroniąc się przed pogonią, wilczyca. Margrabia, znudzony ciężką drogą, spostrzegając nagle przed sobą otwarte pole, skierował na nie konia i, nie uprzedzając dzieci, puścił się na przełaj.
Berta, i Marya zaś, mniemając, że dążą ciągle za ojcem, jechały dalej niebezpieczną drogą.
Minął mniej więcej kwadrans, jak tak jechały, rozłączone z ojcem, gdy naraz znalazły się w miejscu, gdzie droga była objęta dwoma wysokimi żywopłotami, których gałęzie krzyżowały się ponad ich głowami; dziewczęta zatrzymały się nagle, dobiegło je bowiem z niewielkiej odległości dobrze znane szczekanie ich psów.
W tejże, samej niemal chwili rozległ się o kilka krokowi strzał i wielki zając, ze zwieszonymi, zakrwawionymi słuchami, wypadł z żywopłotu na drogę, zaś z pola nad wązką ścieżką zagrzmiały wściekłe krzyki: „Huź, huź go!“
Siostry mniemały, że dostały się w obręb polowania jednego z sąsiadów i już zamierzały cofnąć się dyskretnie, gdy w miejscu, w którem przedostał się zając, ujrzały jednego po drugim psy ojca, szczekające zajadle i pędzące za nieszczęsnym zającem, jak gdyby przez dzień cały nie widziały szlachetniejszej zwierzyny.
Ale zaledwie ogon szóstego psa wysunął się z wązkiego otworu w płocie, wnet zastąpiła go głowa ludzka.
A była to głowa młodzieńca bladego, przerażonego, z włosami najeżonymi, z wylękłemi oczyma, czyniąca nadludzkie wysiłki, by korpus przesunął się również przez ciasny otwór, i wydająca, walcząc z kolcami i ciernia-