Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Postanowiono zatem, że nazajutrz Jan Oullier zabierze dzieci.
Na nieszczęście przez cały czas, który upłynął między odjazdem mamki a przybyciem Jana Oullier’a, padał deszcz.
Margrabia, zamknięty w zamku, czuł, że zaczyna się nudzić.
A nudząc się, zawołał córki i zaczął się z niemi bawić; posadził sobie jedną na szyję, drugą na plecy i, jak Bearneńczyk, chodził z niemi na czworakach po pokoju.
Tylko, że jego rozrywki były bardziej urozmaicone od tych, jakiemi Henryk IV bawił swoje potomstwo; margrabia Souday naśladował ustami kolejno dźwięk rogu i szczekanie całej sfory.
To polowanie w pokoju bawiło niesłychanie margrabiego Souday’a.
Nie potrzeba chyba dodawać, Źże dziewczynki nigdy jeszcze nie śmiały się tak dużo i tak serdecznie.
Nadto zaś zasmakowały w tkliwości i pieszczotach, jakiemi obsypywał je ojciec przez te kilka godzin, pragnąc prawdopodobnie zagłuszyć wyrzuty sumienia, z powodu tej szybkiej rozłąki po takiej długiej nieobecności.
Dziewczynki okazywały tedy margrabiemu gorące przywiązanie i wdzięczność niebezpieczną dla jego projektów.
To też o godzinie ósmej rano, gdy bryczka stanęła przed zamkiem, gdy bliźniaczki zrozumiały, że miano je zabrać, zaczęły wydawać okrzyki rozpaczy.
Berta rzuciła się na ojca, objęła jedną z jego nóg i, uczepiwszy się podwiązki pana, który obsypał ją cukierkami i udawał tak dobrze konia, zacisnęła rączy-