Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Pod wszystkimi trzema względami.
— Jest to człowiek lat około sześćdziesięciu dwóch, z tej rasy żelaznej, która uczestniczyła we wszystkich wojnach Rewolucyi i Cesarstwa; będzie dzień i noc na koniu i nie da nam chwili spokoju.
— To dobrze — odparł, śmiejąc się Ludwik Renaud — postaramy się go zmęczyć, a ponieważ mamy, przecięciowo tylko połowę jego wieku, przeto będziemy bardzo nieszczęśliwi, albo bardzo niezręczni, jeśli nam się to nie uda.
— Jego zapatrywania? — zapytał Petit-Pierre.
— W głębi — odparł Paskal — zdaje mi się, że jest republikaninem.
— Pomimo dwunastu lat służby cesarskiej? Układny człowiek!
— Bywają jeszcze i tacy.
— A jako charakter?
— O! to prawość i lojalność uosobiona; i gdyby kiedykolwiek księżna pani miała nieszczęście wpaść w ręce generała Dermoncourt’a, mogłaby się przekonać o jego uprzejmości.
— A więc — rzekł Petit-Pierre — to jest nieprzyjaciel, jakiego księżna wybrałaby sama, waleczny, uczciwy i lojalny. Panie, mamy szczęście... Ale pan mówił o strzałach nad Boulogne.
— Przypuszczam przynajmniej, że te, które słyszałem na drodze, stamtąd idą.
— Może — odezwał się margrabia — byłoby dobrze, żeby Berta poszła na wywiady i posłuchała; powiedziałaby nam, co się dzieje.
Berta wstała.
— Jakto! — zawołał Petit-Pierre — pani?
— Dlaczego nie? — spytał margrabia.