Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dał margrabia, depcąc z wściekłością głownie w kominku, które mściły się, rzucając na jego buty tysiące iskierek.
— Ojcze — rzekła łagodnie Marya, zauważywszy uśmiech przelotny Petit-Pierre’a — ojcze, uspokój się!
— Nie, ja się nie uspokoję — odparł porywczy starzec. — Wszystko było gotowe; Jan Oullier zapewniał mnie, że moja dywizya ryczy z zapału; a teraz odroczyli sprawę z 14-go maja na bezrok!
— Cierpliwości, panie margrabio — rzekł Petit-Pierre — wybije właściwa godzina.
— Cierpliwości! cierpliwości! łatwo tak panu, mówić — odparł margrabia, wzdychając. — jesteś pan młody, masz czas czekać; ale ja... kto wie, czy Bóg użyczy mi jeszcze tylu dni, żebym ujrzał powiewający ten stary, ukochany sztandar, pod którym wałczyłem z taką radością?
Skarga starca wzruszyła Petit-Pierre’a.
— Ależ czy pan margrabia nie słyszał, jak ja, że wstanie zostało odroczone jedynie z powodu niepewności co do przybycia księżny?
To słowa wzmogły jeszcze gniew starca.
— Daj-że mi pokój, młodzieńcze — wybuchnął. — Czy ja nie znam tego starego figla? czy, w ciągu pięciu lat partyzantki w Wandei nie przyrzekano nam ustawicznie tego miecza królewskiego, który miał zgromadzić dokoła siebie wszystkie pożądania? czy nie należałem do tych, którzy 2-go października czekali na. hrabiego d’Artois na wybrzeżu wyspy Dieu? Nie zobaczymy tej księżny w 1832-gim, jak nie widzieliśmy księcia w 1796! Nie przeszkodzi mi to oddać za nich życia, jak jest obowiązkiem szlachcica. Gałęzie muszą paść wraz ze starym pniem.