Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XVII.
Człowiek z Logerie.

Courtin — jego to bowiem. Aubin określił nazwą człowieka z Logerie — Courtin istotnie wszedł do pierwszej izby gospody.
Z wyjątkiem lekkiego okrzyku — tak dobrze naśladowanego, że można go było rzeczywiście wziąć za krzyk oswojonej kuropatwy — który służył za ostrzeżenie w chwili, gdy przybył, zjawienie się Courtin’a na pozór nie wywarło żadnego wrażenia w izbie wspólnej; pijący rozmawiali w dalszym ciągu, tylko rozmowa ich poważna, stała się od wejścia Courtin’a bardzo wesoła i bardzo hałaśliwa.
Dzierżawca rozejrzał się dokoła, a nie znalazłszy widocznie w izbie twarzy, której szukał, otworzył oszklenie i ukazał swoję lisie oblicze w progu drugiej izby. I tutaj również nikt na pozór nie zwracał na niego uwagi. Tylko Maryeta, siostrzenica Aubin’a, przerwała pilne czuwanie nad filiżankami z jabłecznikiem, wyprostowała się i spytała Courtin’a, jak zapytałaby każdego stałego gościa swego wuja:
— A co to panu podać, panie Courtin?
— Kawy — odparł Courtin, przypatrując się bacznie kolejno postaciom na ławkach i we wszystkich kątach izby.
— Dobrze... Idźcie usiąść na wasze miejsce — odparła Maryeta — przyniosę wam zaraz.
— O! nie warto — odrzekł Courtin dobrodusznie — napełnij mi filiżankę zaraz; wypiję przy kominie z przyjaciółmi.
Nikt nie obraził się za to określenie, ale też nikt