Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stem zobowiązania a podpisem miejsce, potrzebne do umieszczenia daty.
— Gdyby panu baronowi nie zależało na powrocie do zamku przed świtem — odezwał się Courtin — powiedziałbym panu baronowi: Mam na górze, do jego usług, łóżko nie najgorsze.
— Nie, odparł Michał — czy nie słyszałeś? przecież mówiłem ci, że wracam do Souday.
— Po Co? Skoro pan baron ma słowo Courtin‘a, że nic nie powie, nic nie nagli.
— To, coś ty widział, mógł zobaczyć i kto inny, a jeśli ty milczysz dlatego, żeś przyrzekł, inny, który nie przyrzekał, może powiedzieć. A więc, do widzenia!
— Pan baron postąpi, jak zechce — rzekł Courtin — ale pan baron naprawdę robi niesłusznie, że powraca do tej pułapki.
— Dobrze, dobrze! dziękuję ci za twoje rady; ale cieszę się, iż wiesz nareszcie, że wiek mój pozwala mi robić co chcę.
Po tych słowach, wypowiedzianych ze stanowczością, o jaką dzierżawca nie posądzałby go nigdy, baron skierował się ku drzwiom i wyszedł. Gdy drzwi zamknęły się za nim, Courtin pochwycił żywo papier, odczytał go, złożył starannie we czworo i schował do pugilaresu. Poczem, ponieważ zdawało mu się, że słyszy rozmowę w pobliżu domu, podszedł do okna, uchylił firankę i ujrzał młodego barona, stojącego oko w oko z matką.
— Oho! mój młody kogucie — mruknął — śpiewałeś wobec mnie z wysokiego tonu; ale ta kokoszka uciszy twoje pianie!
Baronowa, nie mogąc się doczekać powrotu syna, pomyślała, że to, co jej powiedział Courtin, mogłoby być prawdą, i że nie byłoby nic dziwnego, gdyby jej syn wstąpił do dzierżawcy. Wahała się przez chwilę, nawpół