— Co się stało? — zapytał pan de Vouillé.
— Stało się — objaśnił urzędnik — że pani de la Myre mówiła nam prawdę o jej królewskiej wysokości; że jej królewska wysokość nie opuściła Francyi; że jej królewska wysokość dąży do Wandei przez Tuluzę, Libourne i Poitiers.
Po tych słowach prefekt wstał.
— Ależ dokądże pan idzie, panie prefekcie? — spytała księżna.
— Spełnić obowiązek, jakkolwiek bardzo przykry, i wydać rozkazy, aby jej królewską wysokość zaaresztowano w razie, gdyby była taka nierozważna, że przejeżdżałaby przez mój departament.
— Niechże pan zatem spełni ten obowiązek, niechże go pan spełni — rzekła księżna — mogę tylko przyklasnąć pańskiej gorliwości i przyrzec panu, że będę o niej pamiętała przy sposobności.
I wyciągnęła dłoń do prefekta, który, pełen galanteryi, złożył na niej pocałunek, zapytawszy spojrzeniem pana de la Myre o pozwolenie, którego mu ten, również spojrzeniem, udzielił.
Powróćmy do chaty poczciwca Tinguy’ego, którą opuściliśmy, by zboczyć do zamku Vouillé.
Minęło czterdzieści osiem godzin. Odnajdujemy Bertę i Michała przy łożu chorego.
Jakkolwiek wobec stałych wizyt doktora Roger’a obecność młodej dziewczyny w tem ognisku zarazy była