Strona:PL Dumas - W pałacu carów.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

domy, przeważnie dwu-trzypiętrowe. W tych wieżach dyżuruje zazwyczaj dwuch lub trzech ludzi i w dzień i w nocy... Gdy tylko zauważą gdzieś łunę, dym czy ogień pożaru — wnet biją we dzwon, znajdujący się na dziedzińcu straży pożarnej. A podczas, gdy strażacy zaprzęgają koni do beczek, — ci dyżurujący strażnicy wskazują im dzielnicę miasta, w której wybuchł pożar.
Natychmiast na to miejsce pędzi konno jeden ze strażaków. Czas, niezbędny strażakom na dojechanie do określonego miejsca, jest już zawczasu obliczony, tak że ci ostatni przybywają na miejsce punktualnie co do minuty. Jest to zupełnie inaczej niż we Francji, tam z palącego się domu biegną ludzie budzić strażaków, podczas gdy tu przeciwnie, strażacy budzą tych, którzy się pala, wołając: wstawajcie, wstawajcie, wasz dom w ogniu! Również jeśli chodzi o kradzieże z włamaniem, to tego również prawie niema się co obawiać w Petersburgu. Jeśli złodziej, albo używając raczej wyrażenia, które ściślej charakteryzuje odcień nadawany temu rodzajowi sięgania po cudzą własność — grabieżca, jest Rosjaninem, to nigdy nie poważy się wyłamać drzwi lub zamka. Możecie śmiało pierwszemu lepszemu chłopu zostawić na opiece całe mieszkanie, byleby tylko było zamknięte na klucz, albo list, do którego włożycie, dajmy na to, dziesięć tysięcy rubli — a nic wam nie przepadnie, natomiast nie pozostawiajcie mu kilku groszy, te zabierze z całą pewnością!
Dotyczy to tych obywateli, którzy siedzą w swych domach, w swych mieszkaniach. Co się zaś tyczy tych, którzy przebywają na ulicy, to jeśli już maja się kogo lękać, to chyba tych strażników przy budkach, postawionych dla ich obrony. Ci strażnicy budkowi są tak tchórzliwi — że jeden człowiek z pistoletem lub nawet z kijem w ręce, może przepędzić