Strona:PL Dumas - W pałacu carów.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Posłuchaj pan, — zaśmiał się hrabia Aleksy,— pan masz dla nas zbyt wiele respektu. Uważasz pan nas za ludzi ucywilizowanych, podczas gdy w gruncie rzeczy jesteśmy barbarzyńcami. Oto list — ale za nic więcej nie odpowiadam: wszystko zależy od dobrego lub złego usposobienia wielkiego księcia! Wybierz pan jaknajlepszy moment. Jesteś pan przecie francuzem — a więc człowiekiem sprytnym. Musi pan stoczyć walkę i osiągnąć zwycięstwo!
— Tak, ale ja nie chciałbym być potrącanym w przedpokojach i lękam się zwycięstw. Upewniam pana, panie hrabio, że zamiast tego wołałbym raczej prawdziwy pojedynek.
— Jean Bart nie mniej niż pan był obyty z gładkiemi posadzkami i zwyczajami dworu. A, mimo to, jak postąpił, gdy zjawił się w Wersalu?
— Walnął pięścią, hrabio!
— Otóż to! I pan tak uczyń. A propos, muszę panu powiedzieć, że Naryszkin, kuzyn cesarza hrabia Czernyszew, oraz pułkownik Murawiew, prosili mnie wyrazić panu swoją chęć brania u pana lekcji fechtunku.
— Hrabio, pan jesteś nazbyt dobry.
— Bynajmniej, monsieur; ja tylko spełniam dane mi polecenie, — ot i wszystko.
— Zdaje mi się, że jak na początek, to wcale nieźle, — wtrąciła Luiza.
— Wszystko zawdzięczam pani. Jutro spełnię hrabio, pańską radę i zaryzykuję.
— Pomyślności. Allez, et bonne chance!...
Zachęta hrabiego była, zresztą, wcale nie zbyteczną, słyszałem już bowiem coś niecoś o wielkim księciu Konstantym, do którego miałem udać się.
Lżej by mi było wyruszyć na niedźwiedzia, niźll zwrócić się z prośbą do niego, do tego dziwnego