Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/826

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bądź-co-bądź, jak już powiedzieliśmy, na razie uważała za najważniejsze dostać w swe ręce panią Bonacieux. Pani Bonacieux — było to życie d’Artagnana, było to więcej nawet, bo kobietę tę kochał on nad życie; na wypadek zaś niepowodzenia walki z tym młodym człowiekiem stanowiła pani Bonacieux podstawę do układu i niewątpliwą gwarancyę uzyskania dobrych warunków.
Postanowiła zatem milady ostatecznie, że zabierze z sobą panią Bonacieux, ufającą jej najzupełniej, a skoro ukryje się już z nią w Armentières, potrafi ją łatwo przekonać, że d’Artagnan wcale nie przybył do Béthune. Za dwa tygodnie najpóźniej wróci Rochefort, a przez ten czas milady będzie mogła obmyślić plan zemsty na czterech przyjaciołach pani Bonacieux, więc nie znudzi się wcale, mając tak miłe i odpowiednie jej zbrodniczemu charakterowi zajęcie.
Snując zaś swe marzenia, rozpatrywała się milady dokoła, by zapamiętać rozkład ogrodu, jak rozpatruje się wśród terenu przyszłej bitwy dobry wódz, przewidujący zarówno zwycięstwo, jak możliwą klęskę, i z góry przygotowujący, zależnie od powodzenia bitwy, bądź ruch naprzód, bądź odwrót.
Po upływie godziny usłyszała milady słodki głosik, wołający ją po imieniu; była to pani Bonacieux. Dobra przeorysza nie odrzuciła oczywiście jej prośby, i oto pani Bonacieux przyszła właśnie oznajmić o tem milady, proponując jej wspólną wieczerzę.
Gdy wyszły z ogrodu na podwórze, rozległ się na drodze turkot, i jakiś powóz zatrzymał się przed bramą.
Milady przystanęła, nasłuchując.
— Czy słyszysz? — zapytała.
— Tak, słyszę; zajechał jakiś powóz.
— To brat mój przysyła po nas.
— Och, Boże! boję się!
— Odwagi, moja kochana!
W tejże chwili ozwał się dzwonek u furty klasztornej.
— Idź prędko do swego pokoju — rzekła milady do pani Bonacieux; — masz zapewne jakieś klejnoty, które przecie zabierzesz z sobą.