Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/785

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w oczach mu zabłysła na samą myśl, od kogo list ten pochodzi.
Jednocześnie zaś Felton, szybkim ruchem wyciągnąwszy z zanadrza nóż z zaschniętą na ostrzu kroplą krwi milady, wbił go po rękojeść w bok Buckinghama.
— Zdrajco! — krzyknął Buckingham, — zamordowałeś mię!...
Patryk, widząc, co się stało, podbiegł do księcia, wołając o ratunek.
Felton zaś tymczasem wybiegł do przyległego pokoju, gdzie oczekiwali na audyencyę wysłańcy Rochelli, i nie zatrzymany przez nikogo, nie widząc zresztą nic przed sobą i koło siebie, blady, z błędnym wzrokiem i ze śladami krwi na rękach i na ubraniu, skoczył ku schodom pałacu.
Tu jednak ktoś uchwycił ga za ramię. Był to lord Winter, który, stwierdziwszy ucieczkę milady, podążał do Buckinghama.
— Nieszczęśliwcze! — zawołał, widząc krew na rękach młodego oficera. — Coś uczynił?! Domyślałem się... odgadłem o minutę zapóźno!
I nieopierającego się Feltona oddał w ręce straży, która właśnie w tej chwili ukazała się na schodach w pogoni za mordercą.
Podczas gdy straż wyprowadzała Feltona na mały taras, górujący nad morzem, lord Winter pospieszył do gabinetu Buckinghama. Jednocześnie zaś wpadł do gabinetu nieznajomy, którego Felton spotkał był poprzednio w przedsionku.
Książę leżał na kanapie, kurczowo zaciskając ręką ranę w boku. Spostrzegłszy nowoprzybyłego, zapytał słabnącym głosem:
— Ach! Laporte! zapewne przybywasz od niej...
— Tak, mości książę — odpowiedział wierny sługa Anny flustryaczki, — ale... może zapóźno.
— Ciszej, Laporte!... mógłby kto usłyszeć... Patryku, nie wpuszczaj tu nikogo. Och! nie dowiem się już, co do mnie pisze! Boże! umieram!...
I książę przy tych słowach zemdlał.
Tymczasem wbiegli do pokoju lord Winter, wysłannicy Rochelli i oficerowie nadworni Buckinghama. Niebawem