Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/711

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w moc innych sposobów; podniosła głowę, otworzyła oczy i lekko westchnęła.
Usłyszawszy to westchnienie, Felton odwrócił się wreszcie ku niej.
— Ach! obudziłaś się pani — odezwał się; — jestem już więc niepotrzebny. Gdybyś pani miała jeszcze jakie żądanie, proszę zadzwonić.
— Och! Boże! mój Boże! jakżeż cierpiałam! — ozwała się milady tym melodyjnym głosem, jakim zapewne starożytne czarodziejki usidlały ludzi, których pragnęły doprowadzić do zagłady.
I, poprawiając się na krześle, usiadła w pozycyi jeszcze bardziej kuszącej, aniżeli ta, jaką poprzednio swemu ciału nadała.
Felton powstał.
— Trzy razy dziennie będę podawał pani posiłek — oświadczył: — rano o godzinie dziewiątej, w południe o pierwszej i wieczorem o ósmej. Gdyby ta pora nie dogadzała pani, zechce pani wyrazić swoje życzenia, a zastosujemy się do nich.
— Czyż zawsze mam przebywać sama jedna w tym wielkim i smutnym pokoju? — zapytała milady.
— Wezwaliśmy pewną kobietę z okolicy, która już od jutra zamieszka w zamku, aby usługiwać pani, i która zawsze stawi się na każde jej zawołanie.
— Dziękuję panu bardzo — odpowiedziała pokornie milady.
Felton skłonił lekko głowę i skierował się ku drzwiom. W chwili wszakże, gdy był już na progu, pojawił się na korytarzu lord Winter w towarzystwie owego żołnierza, który go był zawiadomił o zemdleniu milady. Lord trzymał w ręku flakon z trzeźwiącemi solami.
— Jakżeto? co się tu stało? — pytał drwiącym głosem, widząc, że milady już jest przytomna, a Felton gotuje się do wyjścia. — Więc nieboszczka już zmartwychwstała? Na Boga, Feltonie! ta pani uważa cię widocznie za wielkiego młokosa, odgrywając przed tobą tę pierwszą scenę komedyi, której wszystkie dalsze epizody będziemy mieli zapewne sposobność oglądać.
— Zrozumiałem to, milordzie — odrzekł Felton. —