Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tam i wy także; nie próbujcie się bronić... poznano was; kardynał wymienił was po nazwisku. Moja w tem wina, niewątpliwie moja wina, ponieważ wybór moich ludzi odemnie zależy. I otóż, Aramisie, dlaczegóż prosiłeś mnie o mundur żołnierski, skoro tak dobrze byłoby ci w sutannie? I otóż, Portosie, czy nie poto masz tę piękną szarfę, aby przywiesić na niej pałasik słomiany? A Atos!? nie widzę Atosa. Cóż się z nim dzieje?
— Panie — odparł smutnie Aramis, — Atos jest chory, bardzo chory.
— Chory, bardzo chory, powiadacie? A jakaż to jest choroba?
— Obawiają się, czy to nie ospa, kapitanie — odpowiedział Portos, który pragnął również wtrącić się jakiemś słówkiem do rozmowy, będąc markotnym, co niewątpliwie szpeciło rysy jego twarzy.
— Ospa?! Oto jeszcze jedna miła historyą, jaką mi opowiadasz, Portosie! Zachorował na ospę w tym wieku?... Mie, nie!... jest pewnie raniony, a może zabity... Ach, gdybym to wiedział!... Na rany boskie, panowie muszkieterowie, ciągle dowiaduję się tylko o tem, że uczęszczacie do miejsc, mających podejrzaną reputacyę, że wszczynacie burdy na ulicach, że pojedynkujecie się po zaułkach. Nie chcę, abyście nareszcie stali się pośmiewiskom dla gwardzistów pana kardynała, którzy są porządnymi ludźmi, spokojnymi i odważnymi, którzy nie narażają się na to, aby ich musiano aresztować, i którzy zresztą nie pozwoliliby się zaaresztować, jestem tego pewny... Woleliby raczej umrzeć na miejscu, aniżeli ustąpić choćby krok jeden.... Ratować życie, podawać tył nieprzjacielowi, uciekać... to godne tylko muszkieterów królewskich. Ot, co jest!
Portos i Aramis trzęśli się z wściekłości. Byliby chętnie zadusili pana de Treville, gdyby nie czuli w głębi duszy, że właśnie wielka miłość, jaką dla nich żywił, kazała mu tak mówić. Gnietli nogami leżący na ziemi kobierzec, zagryzali wargi aż do krwi i z całej siły cisnęli w dłoniach rękojeści szpad.
Znajdujący się w przedpokoju słyszeli, jak pan de Treville wołał Atosa, Portosa i Aramisa, i odgadli łatwo