Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/517

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gaskończyk nasz szedł w swej sprawie naprzód bez wahania, wiedział bowiem dobrze, dokąd dąży.
— Podoba mi się to pańskie oddanie — rzekła milady.
— Niestety! więc tylko to jedno zdobywa mi twoje serce? — spytał d’Artagnan.
— Nie; wszak kocham ciebie bezwzględnie — rzekła, ujmując go za rękę.
Płomienny dreszcz wstrząsnął d’Artagnanem, jakgdyby przez to dotknięcie udzieliła mu się gorączka, paląca ciało milady.
— Kochasz mię? — wołał. — Och! gdyby tak było istotnie, oszalałbym ze szczęścia.
Chwycił ją w ramiona. Nie broniła mu pocałunków, ale nie oddawała ich wzajem. Usta jej były zimne, i d’Artagnanowi wydawało się, że obejmuje posąg. Tem nie mniej pijany był rozkoszą, oszołomiony szczęściem. Uwierzył niemal w prawdziwość uczucia milady, — uwierzył prawie w zbrodnię hrabiego de Wardes i, gdyby go w tej chwili spotkał na swej drodze, zabiłby niewątpliwie.
Milady uznała, że nadeszła właściwa chwila.
— Człowiek ten nazywa się... — zaczęła.
— De Wardes, wiem — przerwał d’Artagnan.
— Skąd wiesz o tem? — pytała milady, trzymając go silnie za ręce i, patrząc w oczy tak badawczo, jakgdyby chciała przeniknąć go do głębi duszy.
D’Artagnan pojął, że popełnił błąd.
— Mów! mów natychmiast, skąd wiesz o tem! — powtórzyła milady.
— Skąd wiem? — rzekł d’Artagnan.
— Tak.
— Wiem, gdyż wczoraj wieczorem hrabia de Wardes, znajdując się w pewnym domu, gdzie byłem również i ja, pokazywał pierścień, który, jak twierdził, otrzymał od ciebie.
— Nędznik! — zawołała milady.
Nazwa ta, jak łatwo pojąć, odbiła się głośnem echem na dnie duszy d’Artagnana.
— A więc? — pytała dalej milady.
— Więc zabiję go, tego nędznika, aby cię pomścić — rzekł d’Artagnan z miną armeńskiego Jafeta.