Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/467

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

prokuratora, podskubywać od czasu do czasu jego pomocników, wprowadzając ich w tajniki rozmaitych gier, i zabierać im w nagrodą za godziną nauki całomiesięczne oszczędności — wszystko to niezmiernie się uśmiechało Portosowi.
Muszkieter przypominał sobie dokładnie zasłyszane tu i ówdzie złe plotki, obiegające w owe czasy o prokuratorach: o ich skąpstwie, o odegrzewanych potrawach, o dniach postu. Ale ponieważ Portos wiedział, że prokuratorowa, jak na osobą, zajmującą podobne stanowisko, poza pewnemi skłonnościami do oszczędności (których zawsze był przeciwnikiem) jest dosyć wolnomyślna, spodziewał sią, że wejdzie w dom, postawiony na przyzwoitej stopie. Jednak już wchodząc do bramy, począł muszkieter żywić pewne co do tego wątpliwości. Wejście wcale nie było zachęcające: korytarz cuchnący i ciemny; schody kiepsko oświetlone poprzez kraty, któremi przenikało światło z sąsiedniego podwórka; na pierwszem piętrze drzwi nizkie, nabijane olbrzymimi gwoździami, jakby wrota więzienia.
Portos zapukał lekko. Otworzył mu jeden z pomocników prokuratora, blady, wychudły, z rozczochraną głową, witając go, jak człowiek, który przywykł szanować wysoki wzrost, bo znamionuje on siłą, strój wojskowy, bo świadczy o stanowisku, i twarz rumianą, bo dowodzi przyzwyczajenia do dobrego życia.
Za pierwszym pomocnikiem stał drugi, niższy od niego, dalej znowu inny, wyższy, a na samym końcu dwunastoletni mniej-więcej wyrostek.
Razem tedy pomocników było trzech i pół, co, jak na owe czasy, dowodziło, że biuro zażywa dużej wziętości.
Chociaż przybycie muszkietera było naznaczone na godziną pierwszą, prokuratorowa wyglądała go już od południa, spodziewając sią, że bądź serce, bądź żołądek skłonią jej kochanka do wcześniejszego przybycia.
Pani Coquenard pojawiła się w drzwiach swego apartamentu prawie w tej samej chwili, gdy gość jej wchodził drzwiami ze schodów. Widok czcigodnej damy wprowadził Portosa w wielkie zakłopotanie. Pomocnicy prokuratora spoglądali na niego z zaciekawieniem, on zaś