Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/390

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiesz, jedynie zadając sobie przymus, przywdziałem mundur muszkieterski.
— Nie wiem o niczem.
— Jakto? Nie wiesz, w jakich warunkach opuściłem seminaryum?
— Nic zgoła.
— Posłuchaj zatem. Pismo Święte mówi: spowiadajcie się jedni przed drugimi; otóż ja wyspowiadam się przed tobą, d’Artagnanie.
— Ja zaś daję ci z góry rozgrzeszenie. Jak widzisz, jestem dobrym człowiekiem.
— Nie żartuj z rzeczy świętych, mój przyjacielu.
— Mów więc; słucham.
— Byłem w seminaryum od dziewiątego roku życia, a wówczas, kiedym się zachwiał, miałem już dwadzieścia lat bez trzech dni. Miałem zostać księdzem; wszystko było postanowione. Tego właśnie wieczora udałem się, jak zazwyczaj, do pewnego domu, gdzie bywałem z przyjemnością... Cóż chcesz! człowiek jest słaby, kiedy jest młody. Nagle, bez zapowiedzenia się, wszedł pewien oficer, który zazdrosnem okiem spoglądał na to, jak z panią domu czytywałem Żywoty Świętych. Tłómaczyłem tego wieczora ustęp o Judycie i wyjaśniałem właśnie odpowiednie rymy damie, która nie szczędziła mi pochwał i, oparta o moje ramię, czytała razem ze mną. Znajdowaliśmy się, przyznaję, w pozycyi nieco swobodnej, co nie spodobało się oficerowi. Nie powiedział jednakże nic. Dopiero, gdy wyszedłem, pospieszył za mną i dogonił mię na ulicy.
„— Mości klecho — rzekł, — czy lubisz kije?
„— Nie umiem powiedzieć, panie — odparłem, — nikt bowiem nie ważył się dotąd częstować mię nimi.
„— A zatem słuchaj, mości klecho! jeżeli ośmielisz się powrócić do tego domu, gdzie cię zastałem dzisiaj wieczór, otrzymasz je odemnie.
Zdaje mi się, że nastraszyłem się; zbladłem, nogi zadrżały podemną, szukałem w głowie jakiejś odpowiedni, a nie mogąc jej znaleźć, milczałem. Oficer oczekiwał przez chwilę na odpowiedź, ale widząc, że z nią