Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/373

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak jest. Wczoraj jednak wystosowałem do niej jeszcze jedną prośbą i jeszcze gorętszą. Ale mówmy raczej o tobie, mój drogi. Przyznaję, że zaczynałem się już niepokoić nieco o ciebie.
— Jak się zdaje, gospodarz twój obchodzi się z tobą bardzo dobrze, kochany Portosie — mówił d’Artagnan, wskazując pełne rondle i wypróżnione flaszki.
— Ujdzie, ujdzie od biedy! — odparł Portos. — Przed trzema czy czterema dniami przyniósł mi ten gbur rachunek; ale wyrzuciłem go razem z nim za drzwi, wskutek czego jestem tu niejako na prawach zaborcy albo zwycięzcy. Widzisz też, że, obawiając się zostać wypartym siłą ze stanowiska, jestem uzbrojony od stóp do głów.
— Jednakże — zauważył d’Artagnan ze śmiechem — zdaje mi się, że od czasu do czasu urządzasz wycieczki z twierdzy.
I mówiąc to, wskazał palcem flaszki i rondle.
— Nie ja, niestety — odparł Portos; — nieszczęsne zwichnięcie nogi przykuwa mię do łóżka. To Mousqueton wiedzie bój i dostarcza żywności. Mój kochany Mousquetonie — zwrócił się Portos do służącego, — widzisz przecie, że przybyły nam posiłki; trzeba zatem przysporzyć zapasów.
— Mousquetonie — odezwał się d’Artagnan, — musisz mi wyświadczyć przysługę.
— Jaką, panie?
— Musisz udzielić swych wiadomości Planchetowi. I ja bowiem mogę się kiedyś znaleźć w oblężeniu, a nie gniewałbym się wcale, gdybym mógł wtedy korzystać z podobnych wygód, jakiemi ty otaczasz swego pana.
— Ach, mój Boże! — odpowiedział skromnie Mousqueton, — to bardzo łatwo; trzeba tylko mieć trochę sprytu, oto wszystko. Wychowałem się na wsi, a ojciec mój w wolnych chwilach polował nieco na cudzych gruntach.
— A na cóż obracał resztę czasu?
— Trudnił się rzemiosłem, które uważałem zawsze za wielce korzystne.
— Mianowicie?