Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/327

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie wdzięczną — ozwała się Anna Austryaczka z uśmiechem, świadczącym, że ta pomysłowa grzeczność kardynała bynajmniej nie zdołała jej w błąd wprowadzić, — gdyż jestem przekonana, że te dwie tylko zapinki kosztowały pana drożej, aniżeli Jego Królewska Mość zapłacił za dwanaście tamtych.
Pożegnawszy następnie króla i kardynała, królowa zwróciła kroki do buduaru, gdzie się ubierała przedtem i gdzie miała się teraz przebrać.
Zainteresowanie, jakie przy rozpoczęciu tego rozdziału musieliśmy ześrodkować na dostojnych osobach, wprowadzonych na widownię, odwróciło na chwilę uwagę naszą od tego człowieka, któremu Anna Austryaczka zawdzięczała swój niebywały tryumf, odniesiony nad kardynałem, a który, zakłopotany, nieznany, zmieszany z tłumem, tłoczącym się przy jednej z bram, przyglądał się tej scenie, zrozumiałej jedynie dla czterech osób: dla króla, królowej, kardynała i dla niego samego.
Królowa powróciła do swego apartamentu, a d’Artagnan gotował się także do odejścia, gdy uczuł nagle, że ktoś dotknął lekko jego ramienia. Odwrócił się i ujrzał młodą kobietę, dającą mu znak, aby poszedł za nią. Młoda kobieta miała twarz osłoniętą czarną, aksamitną maską; ale, mimo tej ostrożności, przedsięwziętej zresztą raczej ze względu na innych, niż na niego, d’Artagnan poznał natychmiast swą zwyczajną przewodniczkę, łagodną i dowcipną panią Bonacieux.
Poprzedniego dnia zaledwie mogli spojrzeć na siebie u szwajcara Germaina, dokąd d’Artagnan polecił ją wezwać. Młoda kobieta spieszyła się, aby donieść królowej tę radosną nowinę o szczęśliwym powrocie swego wysłannika. Toteż kochankowie zamienili z sobą zaledwie słów kilka. Teraz d’Artagnan postępował za panią Bonacieux, ożywiony dwojakiem uczuciem: miłości i ciekawości. Podczas całej drogi, zwłaszcza, gdy weszli w korytarze coraz bardziej opustoszałe, d’Artagnan pragnął zatrzymać młodą kobietę, uścisnąć ją, wpić się w jej oczy chociażby na jedną chwilę tylko. Lecz ona, zwinna, jak ptak, ciągle wymykała mu się z rąk, a gdy chciał się odezwać, kładła palec na usta drobnym, rozkazują-