Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bonacieux był tchórzem i chciwcem, ale żoną swą kochał, rozczulił się przeto na ostatnie jej słowa. Pięćdziesięcioletni mężczyzna prędko zapomina urazy względem młodej, kobiety.
Pani Bonacieux, spostrzegłszy, że się jakby wahał, zapytała:
— No, namyśliłeś się?
— Ależ, moje życie, pomyśl tylko, czego wymagasz odemnie; Londyn jest daleko od Paryża, bardzo daleko, a zlecenie, jakie na mnie wkładasz, nie powiem, aby było bezpieczne...
— Nic tu trudnego. Niebezpieczeństw można uniknąć...
— Słuchaj mię, pani Bonacieux; odmawiam... boję się intryg. Widziałem już Bastylię... Brr! okropna jest ta Bastylia! Drżę na samo jej wspomnienie. Grożono mi tam torturami. A czy wiesz, co to są tortury? To takie narzędzia drewniane, zapomocą których wyciągają ci kości ze stawów... Nie! nie pójdę. I do sto piorunów! czemu sama tam iść nie chcesz? Bo w istocie widzę, żem się mylił, iż jesteś kobietą; ty jesteś mężczyzną, i to najzapamiętalszym.
— A ty natomiast jesteś kobietą! nikczemną kobietą, głupią i podłą!... Ach! boisz się? Słuchaj! Jeśli nie pojedziesz natychmiast, każę cię z polecenia królowej zaaresztować i wtrącić do tej samej Bastylii, której się tak lękasz.
Bonacieux popadł w głębokie zamyślenie; rozważał rozsądnie w mózgu te dwa gniewy: kardynała oraz królowej — i gniew kardynała napełnił go nieporównanie większą obawą.
— Każ mię zatem uwięzić na mocy rozkazu królowej — rzekł, — a wtedy zwrócę się do Jego Eminencyi o pomoc.
Pani Bonacieux spostrzegła natychmiast, że posunęła się nazbyt daleko, i przeraziła się tego sama. Przez chwilę wpatrywała się ze strachem w głupią twarz męża, pełną jednakże stanowczości, jak zwykle u ludzi ograniczonych, którzy się boją.
— Dobrze więc — rzekła. — Może masz nawet i słuszność; mężczyźni znają się lepiej na polityce, aniżeli