Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Kardynał, pozostawszy sam, zamyślił się przez chwilę, a potem zadzwonił po raz trzeci.
Pojawił się ten sam oficer.
— Wprowadzić więźnia — rzekł kardynał.
Pan Bonacieux znalazł się z powrotem w gabinecie.
Ma dany przez kardynała znak oficer oddalił się.
— Wprowadziłeś mnie pan w błąd — oświadczył surowo kardynał.
— Ja!? — krzyknął Bonacieux, — ja miałbym oszukiwać Waszą Eminencyę!?
— Żona pańska, udając się na ulicę de Vaugirard i na ulicę de La Harpe, nie szła bynajmniej do handlarzy płótna.
— A dokądże chodziła, wielki Boże?
— Bywała u księżnej de Chevreuse i u księcia Buckingham.
— Tak jest — rzekł Bonacieux, wytężając pamięć, — tak jest; Wasza Eminencya ma słuszność. Niejednokrotnie wyrażałem zdziwienie w rozmowie z żoną, że ci handlarze bielizny mieszkają w podobnych domach, w domach, na których niema wcale szyldów; żona za każdym razem odpowiadała śmiechem. Ach! Wasza Eminencyo — mówił dalej Bonacieux, rzucając się kardynałowi do nóg, — ach! prawdziwie jesteś wielkim kardynałem, człowiekiem geniuszu, którego świat cały uwielbia.
Jakkolwiek drobny był tryumf, odniesiony nad tak marną istotą, jaką był pan Bonacieux, kardynał ucieszył się nim na chwilę, poczem, natychmiast niemal, uśmiech przemknął mu po wargach, jakgdyby nowa myśl zaświtała mu w głowie. Wyciągając rękę do kramarza, rzekł;
— Powstań, mój przyjacielu; jesteś dzielnym człowiekiem.
— Kardynał uścisnął mi rękę! Uścisnąłem dłoń wielkiego człowieka! — wołał Bonacieux. — Wielki człowiek nazwał mnie przyjacielem!
— Tak, mój przyjacielu, tak jest — powtórzył kardynał tym jakby ojcowskim tonem, którego używał niekiedy, lecz który mógł wprowadzić w błąd tylko nie znających go ludzi. — A ponieważ podejrzywano cię niesłusznie, sprawiedliwość nakazuje, abyś otrzymał jakieś