Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Atos — odpowiedział muszkieter.
— Ależ to nie jest nazwisko ludzkie, lecz nazwa góry! — wołał biedny komisarz, zaczynając już tracić głowę.
— To moje nazwisko — rzekł spokojnie Atos.
— Powiedziałeś pan przecież, że się nazywasz d’Artagnan.
— Ja?
— Tak jest, pan.
— Właściwie to mnie powiedziano: „Pan jesteś d’Artagnan?! Odpowiedziałem: „Czy tak?“ Lecz strażnicy zakrzyczeli mnie, dowodząc, że są tego pewni. Nie chciałem się im sprzeciwiać. Zresztą mogłem się był mylić.
— Panie, ubliżasz pan majestatowi sprawiedliwości.
— Bynajmniej — odparł spokojnie Atos.
— Pan jesteś d’Artagnan.
— Otóż teraz pan znowu jeszcze raz wmawiasz to we mnie.
— Ależ, panie komisarzu — zawołał z kolei Bonacieux, — upewniam pana, że ani przez chwilę nie można żywić wątpliwości. Pan d’Artagnan jest mieszkańcem mojego domu, a ponieważ nie płaci należnego mi komornego, przeto z tej właśnie przyczyny tem lepiej muszę go znać. Pan d’Artagnan jest człowiekiem młodym, liczącym zaledwie dziewiętnaście lat życia, a ten pan tutaj ma conajmniej lat trzydzieści. Pan d’Artagnan służy w gwardyi pana des Essarts, ten pan zaś w oddziale muszkieterów pana de Tréville. Spojrzyj pan na mundur, panie komisarzu, spojrzyj pan na mundur.
— To prawda — mruknął komisarz, — tam do licha! prawda.
W tej chwili otwarto szybko drzwi, a posłaniec, wprowadzony przez jednego z odźwiernych Bastylii, oddał list komisarzowi.
— Och! nieszczęsna! — zawołał komisarz.
— Co się stało? o kim pan mówisz? Mam nadzieję, że nie o mojej żonie?
— Przeciwnie, o niej właśnie. Słuchaj pan! Sprawa pańska wchodzi na nienajlepsze tory.
— Ach! mój Boże! — wykrzyknął kramarz z rozpaczą. — Ale racz mi pan powiedzieć, jakim sposobem