Strona:PL Dumas - Trzej muszkieterowie (tłum. Sierosławski).djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
VII.
MUSZKIETEROWIE U SIEBIE.

Gdy d’Artagnan po wyjściu z Luwru zasięgnął rady swych przyjaciół, jaki użytek należałoby zrobić z przypadającej mu części czterdziestu pistolów, Atos doradził mu, aby wyprawił ucztę w gospodzie Pomme-de-Pin, — Portos, aby przyjął lokaja, — a Aramis, aby postarał się o przyjemną kochankę.
Uczta odbyła się jeszcze tego samego dnia, a lokaj posługiwał już przy niej. Atos objął kierownictwo nad przebiegiem uczty, Portos nastręczył lokaja; był to Pikardyjczyk, którego pyszny muszkieter zwerbował tego samego dnia i z tej właśnie okazyi w pobliżu mostu de la Tournelle, gdy zabawiał się tworzeniem kółek, plując w wodę.
Portos utrzymywał, że zajęcie służącego jest dowodem organizacyi duchowej, odznaczającej się rozmysłem i rozwagą, i zawarł z nim ugodę bez żadnego innego polecenia. Wielkopański gest szlachcica, do którego miał wejść w służbę, jak sądził, zachęcił Plancheta — tak się nazywał Pikardyjczyk. Doznał jednakże małego rozczarowania, skoro się przekonał, że miejsce u tego pana było już zajęte przez jego ziomka, nazwiskiem Mousqueton, i skoro Portos oświadczył mu, że, aczkolwiek prowadzi dom na wielką stopę, nie potrzebuje dwóch służących i że jego zadaniem jest służyć d’Artagnanowi. Wszelako, kiedy był obecny przy uczcie, wydanej przez swego nowego pana, i kiedy ujrzał, jak płaci, dobywając z kieszeni kiesę, pełną złota, uwierzył, że los mu sprzyja, i dziękował niebu, że dostał się do takiego Krezusa. W przekonaniu tem trwał aż do końca uczty, której resztkami wynagrodził sobie długą wstrzemięźliwość. Wieczorem jednak, gdy zabrał