Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/494

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i oba oddziały, zwarły się. Przyszła kolej na pistolety i sztylety. Na hałas bitwy nadbiegli żandarmi, lecz strzelać nie mogli, tak bowiem pomieszani byli przyjaciele i nieprzyjaciele.

Na dziesięć kroków przed nimi stał oficer, oparty o karabin.

Zdawało się, że demony wzięły udział w tej walce. Widać było stłoczone grupy, walczące w tej atmosferze dymu i ognia, słychać było wrzaski wściekłości i okrzyki umierających.
Zostający przy życiu szukali nowych wrogów i znowu rozpoczynali walkę.