Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/380

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zrozumiałby, że może zmieniać formę państwa, że może rozniecać ogień wojny od jednego do drugiego krańca świata, tworzyć prawa, budować trony, lecz że nie może zmusić ust do mówienia tak, kiedy serce mówi nie!
— Gdybym okchała cię! — odparła Amelia z łagodnym wyrzutem w głosie. — Wszak jest północ, a ty jesteś w moim pokoju; wszak ja płaczę w twych ramionach, ja — córka generała de Montrevel, siostra Rolanda! A ty mi mówisz: „gdybyś mnie kochała!“
— Wybacz, wybacz, moja ubóstwiana. Amelio. Wiem, że wychowano cię w uwielbieniu dla tego człowieka; nie możesz zrozumieć, jak można mu się oprzeć. A kto mu się opiera, jest w twych oczach buntownikiem.
— Karolu! Mówiłeś, że są trzy rzeczy do zrobienia. Jakaż jest ta druga?
— Przyjąć pozornie poroponowany ci związek, ale wygrywać na czasie, odwlekając go pod wszelkimi pozorami. Człowiek jest śmiertelny.
— Nie! On jeszcze dość młody. Na jego śmierć liczyć nie możemy. A trzecia rzecz do zrobienia?
— Uciekać... ale tej ostateczności stoją dwie rzeczy na przeszkodzie: twoje niechęci najpierw.
— Jestem twoja, Karolu; zwalczę te niechęci.
— A następnie — dodał młodzieniec — moje obowiązki.
— Twoje obowiązki?
— Moi towarzysze są ze mną związani, a ja a nimi. My zależni jesteśmy od kogoś, komu przysięgliśmy posłuszeństwo. Tym człowiekiem jest przyszły król Francyi. Jeśli rozumiesz przywiązanie twego brata do Bonapartego, zrozum nasze przywiązanie do Ludwika XVIII.
Amelia ukryła twarz w dłoniach i zapłakała.
— No, to jesteśmy zgubieni.
— Dlaczego? Pod rozmaitymi pozorami, najpierw pod pozorem twego zdrowia, możesz odwlec sprawę na