Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sa, owo zabójcze zu zu! właściwe ludności awiniońskiej.
Lescuyer znał ten krzyk złowrogi; próbował schronić się u stóp ołtarza.
Nie schronił się tam wszakże, lecz upadł na stopniach.
Robotnik, uzbrojony w kij, zadał mu bowiem w głowę cios taki silny, że kij pękł na dwoje.
A wówczas tłuszcza rzuciła się na biedne ciało z tą mieszaniną okrucieństwa i wesołości, która jest właściwa Południowcom; mężczyźni, śpiewając, zaczęli mu tańczyć po brzuchu, kobiety — zaś, pragnąc, by odpokutował za bluźnierstwa, wypowiedziane przeciw papieżowi, rozcinały mu, a raczej wycinały po kawałku nożyczkami wargi.
A z pośród tej strasznej gromady wydobywał się krzyk, a raczej wrzask chrapliwy; i wrzask ten mówił:
— W imię Boga! w imię Najświętszej Panny! w imię ludzkości, zabijcie mnie zaraz.
Wrzask ten został wysłuchany: za wspólną zgodą mordercy cofnęli się i pozostawili nieszczęśliwego, broczącego we krwi, okaleczonego, zgruchotanego, pozwalając mu rozkoszować się konaniem.
Trwało pięć godzin, podczas których wśród wybuchów śmiechu, obelg i drwin tłumu biedne ciało drgało na stopniach ołtarza.
Tak to zabijają w Awinionie.
Poczekajcie, jest jeszcze sposób inny.
Jeden z członków stronnictwa francuskiego wpadł na myśl pójścia do lombardu, by zasięgnąć wiadomości.
Wszystko było tam w porządku, nie brakło ani jednego nakrycia srebrnego.