Strona:PL Dumas - Towarzysze Jehudy.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bretończyk napisał te wyrazy i, oddając papier prezydującemu, powiedział:
— Oto pokwitowanie. A gdzie pieniądze?
— Schyl się i podnieś worek, który masz pod nogami. Zawiera on sześćdziesiąt tysięcy franków.
A zwracając się do mnichów:
— Montbard! Gdzie reszta?
Zapytany mnich otworzył szafę i wyjął mniejszy nieco worek, przyniesiony przez Morgana, z sumą okrągłą czterdziestu tysięcy franków.
— Oto wszystko — rzekł mnich.
— Teraz, przyjacielu — rzekł prezydujący — posil się i wypocznij; jutro odjedziesz.
— Oczekują mnie — odparł Wandejczyk — zjem i prześpię się na koniu. Żegnam panów. Niech was Bóg chroni!
I skierował się ku drzwiom.
— Zaczekaj! — zawołał Morgan.
Wysłaniec Jerzego zatrzymał się.
— Nowina za nowinę — mówił Morgan. — Powiedz generałowi Cadoudalowi, że generał Bonaparte opuścił armię w Egipcie i wylądował pozawczoraj w Frejus, a za trzy dni będzie w Paryżu. Czyż moja nowina nie warta twojej?
— Niemożliwe! — zawołali jednogłośnie wszyscy zebrani.
— A jednak prawda. Wiem, o tem od naszego przyjaciela Księdza, który go widział na godzinę przed widzeniem się ze mną w Lugdunie i poznał go.
— Po co powrócił do Francyi? — zapytało kilka głosów.
— Doprawdy — rzekł Morgan — dowiemy się o tem