Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/671

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lubo Roger bardzo mało pokładał wiary we snach, to jednak marzenie tak było zgodne z położeniem rzeczy i posiadało charakter tak pełen proroctwa, że pozostawiło w jego umyśle wzruszenie, które trwało jeszcze, gdy o godzinie ósméj z rana przybył pan de Beuzerie.
Starzec przyjechał na koniu. Roger kazał natychmiast osiodłać Krysztofa; gdyż wczoraj jeszcze domyślał się, że miał udać się z wice-hrabią do klasztoru w Loches. Jakoż obaj udali się ku temu miastu.
Jadąc, kawaler na wspomnienie, że miał ujrzeć Konstancyją, doznawał niekiedy tak gwałtownych ściśnień serca, że wstrzymywał raptownie konia i bladł tak mocno, że zdawało się iż upadnie. Wtedy pan de Beuzerie także się zatrzymywał spoglądając nań z niespokojnością; lecz natychmiast Roger zbierał wszystkie swoje siły i jechał daléj.
Wkrótce ukazało się ich oczom miasto