Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/592

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

że cię dogoni na drodze; lecz ta nadzieja ją ominęła. Nie spotkawszy się z tobą, spodziewała się, że cię ujrzy w domu, i dlatego czuwała przez całą noc, nie chcąc się udać na spoczynek, gdyż sądziła, że przy będziesz lada chwila; lecz noc minęła, a ty nie przybywałeś. Sądź o jéj boleści.
— Ah! margrabio! margrabio! zakrwawiasz mi serce, — zawołał Roger, ocierając oczy chustką; — i ja mógłem mieć w podejrzeniu podobną kobiétę! Ah! masz słuszność margrabio; jestem winny! Lecz mów, cóż potém?
— Potém, — rzekł margrabia oszukany tonem prawdy z jaką Roger grał swoję rolę, — potém, cóż mam ci powiedzieć, dni upływały wśród łez i boleści, gdyż nie powracałeś, a nie wiedzieliśmy gdzie się obracasz.
— Nie wiedzieliście że byłem w więzieniu, słowo honoru spodziewałem się tego.