Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mi, ostry wiatr świszczący pomiędzy gałęziami drzew ogołoconych z liści, złowieszcze głosy nocnych ptaków, wszystko to zachwyciłoby René’go, Werther’a lub Hamlet’a; lecz Roger nie czuły był na te nocne piękności: zresztą był głodny, a gdy był głodny, nie wiele rzeczy w naturze, wyjąwszy stół dobrze zastawiony, potrafiło zwrócić jego uwagę. Przeto galopował przeklinając i odsyłając do djabła ludzi nieakuratnych, a przewidując że dzięki temu opóźnieniu potrawki będą przegotowane i pieczyste przypalone, całą winę przypisywał pannie de Beuzerie, która zapewnie dla zrobienia kompletnéj toalety zatrzymała rodziców. Tak rozumując młodzieniec poganiał Krysztofa, który przywykły nawet z kawalerem do wolniejszego chodu, galopował w najlepsze, wydając parę nozdrzami jak fantastyczny koń kochanka Leonory.
Lecz pomimo, że znaczną już przestrzeń