Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/383

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Jego oblicze jaśniało takiém szczęściem, że Cretté zbladł a Roger o mało nie zemdlał.
Sędziowie roztrząsali sprawę w sąsiednim pokoju.
Po całogodzinnéj prawie naradzie, weszli do sali. Roger poznał swoich trzech sędziów i zadrżał; za niemi szedł skromnie radzca rapportujący.
— Jak się nazywa radzca rapportujący? — zapytał nieśmiało Roger jednego z sąsiadów.
— Pan Bouteau, — odrzekł tenże; — bardzo zacny człowiek.
Roger starał się wyczytać cokolwiek z twarzy pana Bouteau, lecz było to niepodobieństwem.
Sędziowie zajęli z powagą swoje miejsca, powiódłszy spojrzeniem po zgromadzeniu, poczém pan Bouteau rozwinął jakiś papier.
— Miéj odwagę, — rzekł Cretté nachy-