Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/284

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cie nikt nie mógł pojąć, gdzie szedł o godzinie dziesiątéj zrana, wystrojony jak do ślubu, ten piękny młodzieniec, który zdawał się tak kontent z siebie.
Roger przybył piérwszy na miejsce schadzki: markierzy oddali mu głębokie ukłony, które wydały mu się dobrą wróżbą. Piérwszy to raz Roger widział grę w piłkę; sądził, że zobaczy jaki pałac, tymczasem znajdował się prawie pod prostą szopą.
Co jednak nie przeszkadzało, że to miejsce było najbardziéj uczęszczane w całym Paryżu.
Roger postanowił korzystać z sposobności jaką mu nastręczała jego zbyt ścisła akuratność i zapytać markierów o główniejsze prawidła gry, a nawet wziąć kilka praktycznych lekcyi; obdarzony bystrém pojęciem, zrozumiał natychmiast wszystkie jej warunki, a że przytém miał trafny rzut oka i silną rękę, wyrzucał