Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bogaty i będzie miał rozum: Gaudeant bene nati.
— Amen, — rzekł Cretté, — kawalerze, o to twoje buty.
Roger poszedł z szewcem do małego gabinetu, przeznaczonego do ubierania się.
— A co, panowie, — rzekł margrabia patrząc za nim, — przyznajcie, że ten chłopiec nie jest niezgrabny jak na prowincyjonalistę, i że mniéj nas znudzi, niżeśmy się z razu spodziewali.
W pięć minut, Roger wyszedł z gabinetu w butach i przy ostrogach, któreby ustraszyły każdego wierzchowca oprócz Marlborough’a. W przedsionku, jeden z lokai podał mu szpicruzgę.
Gdy młodzież wsiadała na konie, Boisjoli przyprowadził Marlborough’a.
Był to prześliczny skarogniadosz z nozdrzami rozdętemi, przepyszną grzywą i oczyma ogniem tryskającemi; na jego delikatnych nogach żyły krzyżowały się