Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Gdy przybył do zamku, jego nadzieje podwoiły się; gdyż baronowa, która wyglądała męża i syna z okna wieżyczki, zkąd widać było całą okolicę, spostrzgłszy ich, wyszła na ich spotkanie z śmiejącém się obliczem. Roger popędził prosto ku niéj, zeskoczył z konia, i rzucił się w jéj objęcia szepcąc:
— Czy ty także masz nadzieję moja matko? O! nie zwódz mię, nie zwódz!
— Tak, moje dziecko, moje drogie dziecko, — odrzekła baronowa, — bądź spokojny, wszystko dobrze pójdzie.
W istocie baronowa, jak jéj mąż, była także świadkiem wielkiéj zmiany. Gdy rano wice-hrabina, która znajdowała się z Konstancyją w Anguilhem, spostrzegła zniknięcie córki, wpadła w wielki gniew. Wśród tego to wybuchu macierzyńskiéj popędliwości, przybył słynny list pana Coquenard, donoszący państwu d’Anguilhem o śmierci pana de Bouzenois. Ten