Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

godzinie co dnia poprzedzającego: pragnął jak najprędzéj być w swoim pokoju, obawiał się tylko, aby śliczny duch, który mu się ukazywał, i który wiedział zapewnie o jego postanowieniu, nie uznał, że posłannictwo jego już skończone, i nie przestał go odwiedzać; ta myśl niepokoiła Rogera, króry zaczynał przyzwyczajać się do pięknego widma.
Przeto zamknąwszy się w swoim pokoju, Roger nie tracąc czasu położył się i zgasił światło; lecz że księżyc właśnie zaczynał ubywać, promień oświecający, który już wczoraj spóźnił trochę, dziś jeszcze dłużéj zwlekał swoje ukazanie się. Nareszcie, oświeciwszy kolejno ścianę, od narożnika pokoju aż do ram, zabłysnął na obrazie: była to chwila, któréj z taką niecierpliwością wyglądał Roger. Nigdy téż żadne zaklęcie, nie wymówione było z większym zapałem przez czarownika, jak prośba, która wydobyła się z ust biédnego