Strona:PL Dumas - Stuartowie.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zaledwie król go ujrzał, zaczął żartować sobie z jego opieszałości; lecz Montgommery to tylko odpowiedział: kazałeś Najjaśniejszy Panie, musiałem bydż posłuszny. I oparłszy kopję przy strzemieniu, oczekiwał znaku; skoro go tylko dano, dwaj rycerze pobiegli ku sobie.
Przybywszy do środka szranek, spotkali się tak silnie, że obie włócznie strzaskały się, Henryka na trzy kawałki, Montgommerego na kilka cali od żelaza; lecz nie szczęśliwym trafem, kawałek odpryśnięty silnie uderzył w przyłbicę króla i trafił w oko. Henryk przechylił się natychmiast w tył, i spadł z konia, puszczając z ręki osadę włóczni.
Montgommery widząc że król jest raniony, zeskoczył z konia, i przy pomocy Pana Montmorency, podniósł go z ziemi, zdjął hełm z głowy; kawałek drzewa tkwił w ranie; że zaś nikt nie śmiał go dotknąć,