Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Stuartowie.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

burgskiego, król jednego niestracił wyrazu, tak głos był mocny i nadzwyczajny.
Nie dosyć jeszcze: pewnego dnia kiedy słuchał mszy w kościele Linlithgów, starzec olbrzymiéj postawy, odziany długą niebieską suknią, przepasany wpół, mając sandały na nogach i długie złote włosy spadające na ramiona, ukazał się nagle z zaołtarza i postępując krokiem poważnym i uroczystym do króla, »Jakóbie rzekł: jestem Sty Jan Ewangelista, przychodzę w imieniu Panny Marji, która ci sprzyja łaskawie, ostrzedz cię, abyś nie przedsiębrał wojny, którą zamierzasz, albowiem ani ty, ani żaden z twoich panów nie powróci z niéj. Ona kazała mi jeszcze powiedzieć ci, że za nadto lubisz towarzystwo kokiet, i że z nich spłynie na cię hańba i upadek.«.
Zaledwie wymówił te wyrazy, znikł nagle i wielu utrzymywało, że rozproszył