Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/391

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chu do tłumienia miłosnych wy krzyków. Matowe, przyćmione światło, niby promień księżyca w noc zimową, padało z przejrzystego sklepienia, modelując na kształt marmuru, pod kotarą wykwintnego łoża, urocze kształty tej, co wyciągała ku mnie ramiona.
Jaką kochankę dostać teraz miałem! Jaka umiejętność i jakie poczucie rozkoszy! Jaka biegła kurtyzanka. zdolna zaiste rozmiłować panującego i państwo zagubić!
Dwadzieścia trzy lata!
Około pierwszej po północy usnęła cichym snem dziewicy.
Ha! gdyby ta istota jeszcze do jutra żyć miała, zrobiłaby ze mnie najpodlejszego pod słońcem człowieka.