Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/330

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zgadniecięż jakie było pierwsze moje uczucie na widok tego pięknego posągu? Uczucie zazdrości, bądźmy szczerzy, nienawiści nawet dla tego, który ją wykonał. Jeszcze trochę, a niezawodnie pochwyciwszy młotek byłbym zdruzgotał piękne arcydzieło, tak gwałtowną podnietą do złego jest dla mnie owa istność nieznana, którą noszę w sobie. W oczach mi się zaćmiło. Zdołałem się wszelako pohamować, i rękę pokrytą zimnym potem wyciągnąłem do młodzieńca, który nie domyślał się wewnętrznej mojej walki.
— Jest to jeden z najpiękniejszych utworów, jakie mi się kiedykolwiek widzieć przytrafiło, nawet w Rzymie rzekłem do niego; i przepowiadam panu, że będziesz miał niezmierne powodzenie.
Przez kilka dni następnych myślałem bez przerwy o tej Bachantce. Gdybym jąbył ujrzał jeszcze za czasów własnej mojej sławy, byłbym z zapałem uściskał jej twórcę; na ów czas bowiem byłbym przekonany, że ten w niczem dla mnie niebezpiecznym być nie może: ale w stanie, w jakim się obecnie znajdowałem, skazany na bezczynność i jałowość, w koledze tym widziałem po prostu rywala, wroga mającego wkrótce stać się orężem do pobicia mię i pokonania. Nie tak to łatwo jak się zdaje być bezstronnym i życzliwym skoro się coś na tym traci, i od tej chwili z większym niż kiedy podziwem myślałem o wszystkim co Tomasz Ritz dla mnie uczynił.
Uspokoiłem się od razu, gdy któryś z przyja-