Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/324

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zapoznawać aż do zbezczeszczenia mię zdradą. Nie czułem jej już więcej burzącej się, że tak powiem, w mojem wnętrzu, umarła dla mnie teraz, stanowczo umarła.
Czy nowi przyjaciele znali już prawdziwy powód mojego wyjazdu z Paryża? Czy ich życzliwość wzmogła się jeszcze koniecznością pociechy i oporu w jakiej się znajdowałem? Sądzę, że tak; ani jeden z nich bowiem i razu nie zapytał mię o żonę, lubo wszyscy wiedzieli żem żonaty, jak zwykle w naszym świecie artystów, kiedy to z nas każdy zna dokładnie rodzaj życia każdego z kolegów. Może się dowiedzieli o wszystkiem przez zwykłych korespondentów z Paryża, a może od samego Konstantego? Mniejsza o to! Dość, że rzecz nie była dla nich tajemnicą, ale nie doszedłszy jeszcze do wieku to się rywalizuje bez litości i walczy na śmierć i życie, nie użyli mego nieszczęścia za broń obosieczną, usiłując przeciwnie dowodami najtkliwszej uwagi odwracać od niego myśl moją.
Niestety! byłem w ręku przeznaczenia. Pomimo ich i moich wysiłków nie mogłem się już z niej wydobyć. Konstanty, odwołany obowiązkami służby, zdecydował się wyjechać z Rzymu, dawszy mi poprzednio uroczyste przyrzeczenie, że za miesiąc z godziną czy bez niej, powróci. Zresztą, zostawił mnie tu całkowicie osiadłego, sposobiącego się do ocznych robót, rozpoczęcie których jego jedynie obecność, w przekonaniu mojem, dotąd opóźniała. Odprowadziłem go do Civita-Veccia. Tam uścisnę-