Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

do pokoju. Potrzebowała ogromnej siły woli, takiej właśnie jaką była obdarzona, by się pohamować.
— Iza mi powiedziała, żeś ty słaba matko.
— Nic to, dziecko moje, zwykłe bóle głowy.
— Płakałaś.
— Tak, przez chwilę ból był nie do zniesienia.
— Czemu chcesz być samą?
— Bo najmniejszy hałas mię denerwuje.
— Czy ci tu może kto jaką przykrość wyrządził?
— Nikt.
Nie była w stanie powściągnąć się dłużej i rzuciła mi się na szyję wybuchając płaczem. Poczynałem się trwożyć.
— Coś tu zaszło, powiedz mi proszę.
— Nic.
— Jaki wypadek z dzieckiem?
Dziecko zdrowe; upewniam cię, ja tylko jestem rozdrażniona. Czuję się cierpiącą od niejakiego czasu ale teraz gdy jesteś przy mnie, lepiej mi trochę. Przejdźmy do salonu.
Uspokoiła się i pozostała z nami do wieczora. Przez cały tydzień nie oddalałem się z Auteuil, i przez cały ten czas żona moja, metka i hrabina były z sobą jak najlepiej.
Mimo to matka mieniła się w oczach; z każdym dniem słabła i słabła. Wezwałem rady jednego z mych przyjaciół, lekarza, i zażądałem całej prawdy.
Miała rozszerzenie serca: chorobę tych co za