Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

teraz wszelkich pretensyj; wiek sędziwy przyjmowała bez oporu; jak najodważniej nosiła siwe włosy. Miała z czego żyć i żyć dobrze, była spokojna o jutro, mogła kochać nas nie będąc posądzaną o wyrachowanie, nie żądała nic więcej od Boga. Najrozkoszniejsze wieczory spędzaliśmy w taki sposób: ja modelując lub rysując matka usupiając małego, hrabina haftując i odpowiadając, Iza grając, śpiewając, śmiejąc się, chrupiąc cukierki.
Jednakże matka moja nagle poczęła smutnieć coraz bardziej. Kilkakrotnie spostrzegłem, że miała oczy czerwone. Spytałem ją o powód tej nagłej troski; wyparła się jej żywo. „Wiek, — powiadała, — życia nieużyteczne nikomu} byłam może nazbyt już szczęśliwą. Cały wiek pracowałam; teraz nie pracuję. Pewnie to dla tego.“
Stosunki moje z p Ritz’em stawały się coraz rzadszemi. Dotknięty chorobą żółciową, zmieniającą go w hypokondryka, zmuszony do życia siedzącego, przemieszkiwał stale przy córce i zięciu. Nie obchodził się już ze mną jak z własnem dzieckiem. Iza zmianę tę kładła na karb zazdrości: uczeń zanadto zaćmiewał mistrza. Nie było to niemożliwem. A potem córka jego niezbyt chętnie przyjmowała Izę. Iza b/ła ładniejsza wytworniejszą więcej uwielbiana, więcej poszukiwana niż pani Niederfeld. Rywliazacją kobieca! Czemużby nie? Ograniczano się tedy do ścisłej grzeczności. Oddawano sobie wzajem doroczne wizyty w dniach właściwych, wizyty ceremonialne, nie