Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zważywszy że niewięcej miała serca od pięknej Imperyi, automatu z powieści Hoffmana.
Nie wiem jakie wrażenie z mojej strony sprawiłem na tej kurtyzance, ale spotykałem ją później w ciągu lat pięciu czy sześciu, i za każdym razem czułem żem drżał cały, a ona bladła. Między nami istniał jakiś węzeł niepojęty zaprawdę, ale isniał. Zmysły mają snać również swoją pamięć.
Wziąłem się do pracy zapamiętałej niż kiedy, bez żadnej innej rozrywki prócz listów Izy.
Otóż one; przechowałem je w całości i tak je tu załączam:

Mój kochany przyjacielu,

„Nie będziesz mi miał za złe, żem aż dotąd nie napisała do ciebie. A najprzód byłyśmy bardzo zmęczone, bo podróż jest bardzo długa i drogi złe o tej porze. Mimo największą chęć naszą podróżowania prędko i oszczędnie, zmuszonemi byłyśmy nocować jedną noc w Kolonii i jedną noc w Wrocławiu, a hotele tam takie drogie! Oddawna już jesteśmy w Warszawie. Jestem niewdzięcznica, powiesz pan pewnie. Codziennie zabierałam się pisać, ale mama była chora i miałyśmy dużo roboty.
„Ach! mój dobry przyjacielu, jakże żałuję Paryża i owych dni przyjemnych, spędzonych w twojej pracowni. Myślałam o panu dużo i często. Nie zapomnij, że jesteś moim mężusiem. Nie żartuję bynajmniej, mój panie. Powrócę i pobierzemy się. Mama zabrania mi mówić o tem, bo mówi że nie