Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w nierównej mierze nosimy w sobie dwojaką indywidualność, którą nam przekazano. Jeżeli dwie siły rodzące są sympatyczne, wspólczynne, że tak powiem, płód ma wszelkie dane do harmonji wewnętrznej, do równowagi, do żywotności, jak powiedzą lekarze i filozofowie; jeżeli przeciwnie jest rozdwojenie sił przyrodzonych, przeciwieństwo dwóch czynników ojca i matki, dziecko doznaje koniecznie dwóch przeciwnych wpływów, aż nim jeden gwałtownie drugiego nie pokona.
Otóż, aż dotąd wciąż doznawałem łagodnego matczynego wpływu, wyjąwszy chwili, kiedy rzuciwszy się na Andrzeja, omałom go nie udusił. W nieopisanym, potwornym postępku, jaki popełniłem wczoraj, ojciec objawił się znowu, i pokonał i zawładnął nawyknieniami i teoryami mojemi z większą jeszcze gwałtownością. Ten ojciec, który nigdy nie dał się poznać ze swem ojcowstwem, którego zataiłem w sobie aż do stanu nieistnienia, obwieszczał się w przestępstwie, podstawie urodzenia mego, i odzyskiwał publicznie, z nagłością piorunu, tajne prawa dzieczicznego przelewu. Zaiste, był dla mnie tem niebezpieczniejszy, iż wcale nieznany, a nieznane jakże zwalczać było Szczęściem, gwałtowność sama go zdradziła, i odtąd, ile razy dostrzegłem w sobie złego popędu, mówiłem napewno; „Aha! to Niewiadomy”. Niestety! w tej walce miałem zostać pokonanym i nie zawsze miało mi się dać zdemaskować go dość wcześnie.
Ocknąwszy się w domu po owym wygranym