Strona:PL Dumas - Paulina.pdf/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i niezgrabna dziewczyna; to też gdy podniosłam oczy, ujrzałem hrabiego Horacego patrzącego na mnie poszczególniejszym wzrokiem, którego nie zapomnę nigdy; po chwili jednak uspokoiłam się i odzyskałam przytomność tak, że mogłam patrzyć na niego i rozmawiać z nim zarówno jak z Pawłem.
Znalazłam w nim tę samą obojętność, ten sam wzrok nieruchomy i głęboki, który takie wywarł na mnie wrażenie, lecz co więcej, łagodny głos, który równie jak ręka jego i noga zdawał się właściwszym dla kobiety niż dla mężczyzny. W miarę jak się ożywiał, głos jego nabierał siły.
Paweł, jako wdzięczny przyjaciel, skierował rozmowę na przedmiot, w którym hrabiego chciał przedstawić w jak najkorzystniejszym świetle. Zaczął mówić o jego podróżach. Hrabia przez chwilę zdawał się wahać, czy może dać się pociągnąć w rozmowę, wmieszać swoje ja do banalnej poplaniny, właściwej zwykle na pierwszych wizytach.
Wkrótce jednak wspomnienie zwiedzanych przez niego okolic, pociągnęło go ku sobie. Pełne malowniczego wdzięku i swobody życie dzikich krain, stoczyło krótką walkę ze zwyczajami cywilizowanego świata i odniosło nad niem zwycięstwo. Hrabia z uniesieniem przedstawił nam widok cudownej podzwrotnikowej roślinności, opis wycieczek swoich, walkę z Piratami, wskrzesił barwnem słowem życie swobody pełne, a dostarczające co chwila nowej dla serca lub umysłu rozrywki, przedstawił nam człowieka, jako pana stworzenia, który nie zna granic innych, prócz granic horyzontu — innej woli nad wolę kaprysów swych i upodobań. Nagle szybkim zwrotem zwrócił się ku obyczajom życia codziennego, wśród ludzi o podciętych skrzydłach, skrępowanej woli. Życie salonów przedstawił jak nędzną komedję, w której wszystko jest fałszem i udaniem — małostką lub słabością. Mówił to z nieopisaną gorzką ironją, z żywym dowcipem. Natura jego była burzliwa i namiętna; to też wśród pęt towarzyskich form, zwyczajów, miotał się jak lew uwięziony i wyrywał się z nich wkrótce ku wolności i swobodzie.
Słuchałam tej strasznej filozofji, jakgdybym czytała Byrona lub Goethego, była to ta sama siła myśli, podniesiona siłą wyrażenia. Wówczas dopiero postać jego nie-