Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T3.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

townem uczuciem — więc tym mężczyzną nie pan byłeś?...
— Pani, od chwili, jak twój związek stał się wiadomym, od chwili, gdy byłaś w Luwrze, gdy na mnie spojrzeć nie chciałaś, gorączka mię trawi i konam; twój mąż nie może być o mnie zazdrosnym, bom się nie pokazywał nawet.
— Jeżeli, panie hrabio, pragnąłeś mnie widzieć, podziękuj temu nieznajomemu, albowiem znając pana de Monsoreau, chciałam ci koniecznie powiedzieć: „Panie, nie narażaj się i nie czyń mnie nieszczęśliwą“.
— Uspokój się, pani, powtarzam, że to nie ja byłem.
— Teraz pozwól mi pan, skończyć, co chciałam powiedzieć. Z obawy o tego człowieka, którego ja nie znam, ale który zapewne znany jest panu de Monsoreau muszę opuścić Paryż. Jutro wyjeżdżam do Meridor.
— Pani wyjeżdżasz! zawołał Bussy.
— Niema innego środka uspokojenia pana de Monsoreau. Prócz tego nie lubię Paryża, Luwru, dworu, zdaje mi się nawet, że całego świata nienawidzę. Chcę odosobnić się, powrócić do moich dziewiczych wspomnień, chcę odżyć przeszłością i odetchnąć na łonie pięknej natury. Mój ojciec towarzyszyć mi będzie; w domu, zastanę państwa de Saint-Luc, w których spodziewam się znaleźć pociechę. Żegnam cię, panie Bussy.
Bussy zakrył twarz rękami.
— Zatem dla mnie wszystko stracone.
— Co pan mówisz? — zapytała Diana, podnosząc się.
— Mówię pani, że człowiek, dla którego oddalasz się, jest śmiertelnym moim nieprzyjacielem