Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T2.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Chciał więcej jeszcze pytać, lecz musiał na tem poprzestać.
Na drugi dzień Aurilly zaczął widać niedowierzać opowiadaniu Gertrudy; mówił o Anjou, o Beauge i wymienił nazwisko Meridor, odpowiedziała mu, ze te nazwiska są jej zupełnie nieznane...
Wtedy wyznał, że należy do dworu księcia Andegaweńskiego, że książę mnie widział i pokochał; następnie czynił jej hojne obietnice, w razie gdyby zgodziła się wprowadzić do mnie księcia.
Pan de Monsoreau przychodził co wieczora i zawsze mu opowiadałam, co zaszło.
Bawił często aż do północy i był widocznie niespokojny.
W sobotę wieczorem przybył blady i wzruszony niezwykle.
— Słuchaj pani — rzekł musisz zgodzić się, aby ślub odbył się w środę lub czwartek.
— Dlaczego? — zawołałam.
— Bo książę Andegaweński jest gotów na wszystko, pogodził się z królem i niczego się nie obawia.
— A może do środy jaki wypadek przyjdzie nam w pomoc?
— Być może... Ja jutro już wyjeżdżam do Monsoreau.
— Wyjeżdżasz pan?... — odpowiedziałam z wyrazem przestrachu i radości zarazem.
— Tak... jadę właśnie dla przyśpieszenia chwili, o której pani mówiłem.
— A jeśli we środę w tem samem będziemy położeniu, cóż czynić wypada?...
— Cóż mogę przeciw księciu?... nie mając prawa cię bronić, muszę ulec konieczności.
— Ach! mój ojcze! — zawołałam.
Hrabia wlepił wzrok we mnie.