Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T1.pdf/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zia. Pojmujesz pani? możesz wyglądać jakowe chłopcy w złotych lamach.
— Co za myśli! Panie Bussy — zawołała rumieniąc się Joanna.
— Innego nie mam sposobu — zostawiam to do twojej woli. — Czy pani chcesz widzieć męża?
— Wszystkobym za to oddała.
— A ja pani darmo ułatwię widzenie.
— Jakim sposobem?
— Powiedziałem już.
— Ale panie Bussy, pod tym tylko warunkiem, że przyślesz mi suknie, a ja paziowi odeślę je przez moją służącą.
— Nie potrzeba. — Suknie są u mnie, wybiorę z nich najprzydatniejszą, przyślę pani, a ty zejdziesz się ze mną w umówionem miejscu, naprzykład przy ulicy świętego Honorjusza i stamtąd...
— Stamtąd?
— Udamy się prosto do Luwru.
Joanna roześmiała się i podała rękę Bussemu.
— Przebacz pan moje podejrzenie, rzekła.
— Najchętniej — pani dostarczasz mi przygody, z której wiele osób będzie się śmiało. Owszem, to ja pani jestem obowiązany.
I pożegnawszy młodą mężatkę, udał się do siebie, aby przygotować przebranie.
Wieczorem, o umówionej godzinie, Bussy i pani Saint-Luc spotkali się przy rogatce Sierżanckiej.
Gdyby nie miała znanej sukni pazia, Bussy nie byłby ją poznał.
Prześlicznie wyglądała w tym stroju.
Oboje, pomówiwszy z sobą, udali się do Luwru.
Na rogu ulicy Fosses Saint-Germain l‘Auxerois spotkali liczną kompanję; orszak ten zajął całą ulicę i zatamował przejście.